Jakiś czas przed tym zanim Wojtek poszedł do pierwszej klasy, zaczęłam rozglądać się za wytrzymałymi naczyniami do szkoły. Wiedziałam, że będzie potrzebował dobrych „gadżetów” do plecaka – tak, żeby przetrwały codzienny harmider: dzwonki, przerwy, bieganie na boisku, a potem powrót do domu. Zdecydowałam się na rzeczy od Ragsy i już teraz, po pierwszych wspólnych tygodniach mogę powiedzieć, że było warto.

Największy problem miałam z bidonem. Chciałam czegoś wytrzymałego, a jednocześnie nie plastikowego czy dającego się łatwo zbić. Niedawno zdarzyło się Wojtkowi zbić tritanową butelkę (do dziś nie wiem jak to zrobił), więc wymagania miałam naprawdę wysokie. Zdecydowałam się na bidon termiczny ADV z dodatkowym bajerem – personalizacją – tak dla pewności, żeby nie przepadł gdzieś w szkolnej otchłani jak bluza mojego syna w pierwszym tygodniu szkoły.

Ten bidon jest chyba najtwardszy ze wszystkich trzech. Wojtek nosi go w plecaku, czasem się zdarza, że butelka ląduje na ławce albo upada – ADV wytrzymuje naprawdę sporo: lakier trzyma się dobrze (pomimo zarysowań podczas przenoszenia), a ustnik ze słomką działa tak, że Wojtek może się napić bez przechylania głowy. Bardzo doceniam, że zamknięcie jest szczelne – żadna ciecz nie przeciekła, nawet gdy butelka stała luzem w plecaku. Do tego naprawdę daje radę z temperaturą: zimna woda była chłodna przez kilka godzin.
Minusów jest niewiele: butelka jest cięższa niż normalny plastikowy bidon, więc waga plecaka trochę wzrosła. Ale myślę, że warto – bo mamy coś solidnego, na lata.
Warta uwagi jest też butelka termiczna Mojo w pięknym wakacyjnym bananowym kolorze. Bahama to ładny kolor, energetyczny żółty, który przyciąga wzrok i trudno go pomylić z innym. Powłoka jest aksamitna/gumowana – łatwo się trzyma, nie ślizga się w dłoni i jest przyjemna w dotyku. Tej nie zbije choćby się bardzo starał! Temperatura napojów też ma się dobrze: zimne napoje przez cały dzień szkolny (czyli około 6–7 godzin) w plecaku – nadal przyjemnie chłodne. Ciepłe napoje były ciepłe przez przerwy, choć nie spodziewałam się, że utrzymają temperaturę jak termos – ale to przecież butelka. Podobnie egzamin zdaje moja butelka Moshi w kolorze Sage (to ta podobna do matchy).
Także fajna rzecz, że z zewnątrz nie parzy – nie ma efektu „kondensacji”, nie ma mokrej butelki w torbie. To taki „komfortowy” model – i w dodatku ładnie wygląda.




No i gwóźdź programu – pojemnik na jedzenie (do tej pory głównie na owsiankę) – termiczny pojemnik na jedzenie Food Jar
Tu była miła niespodzianka. Pojemnik naprawdę się przydaje – na razie głównie na owsiankę, ale sprawdzi się też jako pojemnik na zupy czy makaron z sosem. Da się to spokojnie zabrać do szkoły, i nadal będzie ciepłe na drugie śniadanie/obiad. Myślę, że sprawdzi się też dobrze np. do jogurtu – choć tego jeszcze nie testowaliśmy.
Dodatkowo łatwo się myje, jest szczelny – nie zdarzyło się, żeby pokrywka się obluzowała i coś wylało w plecaku. Pojemność 480 ml to taki „złoty środek” – nie za mały, żeby sycić, ale też nie tak wielki, żeby Wojtek musiał wozić połowę lodówki. Fajnie wygląda i to co bardzo mi się podoba to opcja personalizacji, więc marne szanse, żeby ktoś pomylił swój pojemnik z tym Wojtka 🙂
Krótko podsumowując – polecamy! Póki co sprawdzają się elegancko, a Wy decydując się na zakupy na ragsy.pl wpisujcie kod: uwojtusia20, który da Wam 20% zniżki! Co więcej, w Ragsy macie dożywotnią gwarancję na szczelność i termiczność produktów.
Post powstał w ramach współpracy z Ragsy.