Jedną z niewielu rzeczy, które lubię jesienią, jest dynia. Oczywiście nie jest tak od zawsze. Kiedy byłam na studiach stwierdziłam, że zrobię pierwszą w życiu zupę dyniową, niby wszystko fajnie, ale nikt nie powiedział mi, że trzeba ją najpierw obrać (akurat miałam taką, która trzeba). Ugotowałam więc dynię, dodałam zdecydowanie ZA DUŻO imbiru i zblendowałam ze skórą. Po zjedzeniu łyżki mojej „zupy”, stwierdziłam, że nigdy więcej nie zjem dyni.
Na szczęście pojawienie się dzieciaków sprawiło, że pomyślałam „kurde, to nie może być przecież takie trudne” – zrobiłam puree i odtąd dynia jest naszą jesienną ulubienicą. Puree dodaję gdzie się da, a nawet tam gdzie się nie da. Wszystko z dynią jest super, a mając rezerwy puree możecie zrobić taką oto zupę. Jej przygotowanie zajęło mi 9 minut.
Składniki:
• 500 g puree z pieczonej dyni
• 300 g mleczka kokosowego
• 1 średnia cebula
• 1 ząbek czosnku
• 1 cm świeżego imbiru
• 150 ml bulionu lub 100 ml wody i piramidka smaku (ta z Lidla)
• szczypta pieprzu
• łyżeczka słodkiej papryki
• 150 g jogurtu naturalnego (opcjonalnie)
• 20 g oliwy lub oleju kokosowego
• opcjonalnie sól
W garnku umieść oliwę, posiekaną cebulę, czosnek i imbir. Duś chwilę na małym ogniu. Dodaj puree, mleczko kokosowe, bulion i gotuj przez ok. 5-7 minut. Następnie zmiksuj na gładki krem i dopraw do smaku.
Podawaj z oliwą i pestkami dyni/słonecznika.
